Przychodzę do was z postem, który będzie dotyczył Tadzia (Kozy z hipoterapii)
Ja się strasznie z nim z żyłam (oprócz mnie nikt z nim nie wychodzi dosłownie dużo osób mi to powiedziało).
Tadziu
* Jest w stajni od Września (19.09.16 dzień kiedy go zobaczyłam a przyjechał chyba 17.09.2016 albo 18.09.2016)
* Został uratowany przed zabiciem
* Nikt nie wiek ile ma lat (jest jeszcze młodą kozą)
Cieszy się jak widzie ludzi idzie do nich i meczy.
Zmienił się od momentu jak go pierwszy raz zobaczyłam.
Jak widzi takiego jednego pana to (dosłownie) cieszy się jak pies bo zawsze coś dostanie.
Wreszcie zrozumiałam, że nie warto jeść zwierząt.
Jak z nim chodzę (na lonży) to wariuje chce zawsz coś zobaczyć powąchać, biega skacze (obgryza śmietniki, skacze na ławki i dużo innych rzeczy).
Raz wbiegł w tyłek Pluta XD
Jak jest sam w boksie to się wydziera (bo stoi z koniem a jak go niema to masakra).
Lubi podchodzić do koni na padokach.
Obserwować innych.
Meczy jak wejdzie się do boksy (albo stajni).
Teraz sobie nie wyobrażam jak to dziwnie było bez niego (ja z nim dużo czasu spędzam ogólnie traktuje go jak swoją kozę).
A co jest chyba najważniejsze, że on mi ufa ( i tego się nie da opisać)
Jutro dam fotowarsztaty.
Pa, Pa don't copy :)
Jaki kochany, naprawdę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG